Jajko już dawno umarło śmiercią naturalną, ale jeszcze nie zdążyłam napisać recenzji.
Odkąd poznałam jajka do nakładania makijażu, całkowicie odstawiłam pędzle. Zakochałam się w nich do tego stopnia, że jedno się psuje, a ja kupuję następne. Pewnego dnia jajko z Ebelina mocno się zepsuło. Poszłam do Laboo i włożyłam do koszyka malutkie. niepozorne i różowe jajeczko z Deni Carte. Przed zakupem w ogóle nie czytałam żadnych recenzji na jego temat. Dopiero po, doczytałam, że to najlepsze nieoryginalne jajeczko do nakładania makijażu. Jak było w praktyce? Zapraszam!
Jajeczko zakupiłam, w przeźroczystym pudełeczku. Na nim nie znalazłam żadnego pięknego loga czy coś, tylko nazwę i kilka informacji.
Po wyjęciu gąbeczki z pudełka, zdałam sobie sprawę, że jest ona bardzo maleńka. Na pewno trochę mniejsza od tych, które miałam do tej pory.
Zaniepokoiło mnie to, że jest ona dość twarda, ale na szczęście nie jak ta z Donegala (pisałam o niej tutaj). A co mnie mocno zdziwiło? Po namoczeniu, gąbeczka wcale nie urosła. Wciąż była tak malutka. Na początku traktowałam to jak minus, ale po czasie przyzwyczaiłam się do tego stanu rzeczy.
Tak jak już wspominałam, kupiłam ją w marcu. Od marca do połowy maja, używałam ją sporadycznie. W ogóle się wtedy nie zniszczyła. Ale w maju poszłam do pracy i zaczęłam malować się codziennie. Codziennie ją też myłam. Tak na dobrą sprawę, zniszczyła się dopiero w sierpniu, ponieważ odpadła jej góra. A jak wiadomo, górna część jajeczka, najlepsza jest do nakładania korektora pod oczy. Starałam się nakładać go bokiem jajka, albo tym co zostało z tego czubka. Korektor był dobrze roztarty i było w miarę dobrze, ale musiałam zbierać spod oczu, różowe okruszki z gąbki.
Ogólnie gąbeczka bardzo dobrze mi służyła. Była najlepsza z używanych dotąd. Mam też porównanie jeśli chodzi o budowę. Poprzednie jajka były wykonane z innego rodzaju gąbek. Były gładkie i przy codziennym stosowaniu i myciu, bardzo szybko się niszczyły. Jajko z Deni Carte, pierwsze zniszczenia miało po czterech miesiącach użytkowania. Zauważyłam, że materiał z którego było ono wykonane, jest inny: był twardszy, bardziej porowaty i trwalszy. Według mnie jest ono najlepszym jajkiem, jakie używałam do tej pory.
Teraz, kiedy ono dokonało żywota, chciałam kupić następną sztukę, ale w drogerii niestety nie było, dlatego kupiłam z innej firmy, ale już widzę, że patrze na nie przez pryzmat tego z Deni Carte. Nie chcę wiedzieć, co by było, gdybym kiedyś kupiła oryginalny Beauty Blender...
Moja ocena: 6/6
Cena jajka to 18 zł. Myślę, że warto w niego zainwestować. Spotkałam się z recenzją, że to najlepsza podróbka BB. Tego się trzymam...
Pozdrawiam! :)
Skusze się, cena naprawdę zachęca :D
OdpowiedzUsuńWygląda ładnie i poręcznie, chętnie kupię :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo polecam gąbeczki z h&m :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam, mam kilka od tych bardzo drogich typu dior po taniutkie chińskie
OdpowiedzUsuńchcę przetestować! :)
OdpowiedzUsuńMiałam czarną wersje i bardzo sobie je chwaliłam :) nawet chcałąm je znowu zamówić ale nie było na cocolicie :c
OdpowiedzUsuńU mnie aktualnie te czarne jaeczka od Annabelle Minerals w użyciu ;)
OdpowiedzUsuńja mam dwa jajka i jakoś wolę nakładac palcami; strasznie dużo podkładu mi wpijają;d
OdpowiedzUsuń