SheFoot - maska regenerująco - odprężająca do stóp

Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Za chwilę zacznie się sezon na buty, które odsłaniają coraz więcej. Dlatego teraz jest bardzo dobry czas na ratowanie stóp. Peelingi, skarpetki, pedicure. Nie wolno zapominać o regeneracji i nawilżeniu. 
Z maską regenerująco - odprężającą miałam już do czynienia, w wypadku zabiegu, w którym jest ona połączona z peelingiem. Wtedy nie spełniła moich oczekiwań, ze względu na to, że moje stopy były w opłakanym stanie. 
Jesteście ciekawi jak spisała się na stopach, doprowadzonych do względnej normalności? 

Maskę dostałam w postaci saszetki, o pojemności 10 ml. Nie powiem, jest to bardzo higieniczny sposób, gdyż saszetka wystarczy nam na jeden raz i jest do wyrzucenia. 
Ogólny design opakowania jest bardzo charakterystyczny dla marki: fioletowa ramówka, białe tło, zdjęcie stóp. Jest minimalistycznie i elegancko.

Konsystencja maseczki jest lekka i lejąca. I tu od razu włącza się mi czerwona lampka. Jak przy takiej konsystencji, moje wymagające stopy mają być nawilżone, czy natłuszczone? Zapach nie jest zbyt przyjemny. 


Skład:


Zanim nałożyłam maskę, zrobiłam dokładny pedicure. Usunęłam martwy naskórek, tak, żeby maska działała bezpośrednio na skórę, wtedy będą najlepsze efekty. 
Maskę aplikowałam na noc: nałożyłam grubą warstwę, a na to bawełniane skarpetki. I poszłam spać. 
Kiedy stosowałam maskę w na przełomie maja i czerwca, w ogóle nie spełniła moich oczekiwań wobec mnie. Zdaję sobie sprawę, że wtedy moje stopy były w fatalnym stanie. Teraz kiedy trochę doszły do siebie, efekty po masce były nieco lepsze. 
Po zdjęciu skarpetek, czułam, że moja skóra była miękka i zregenerowana. Nie czułam zbyt mocnego nawilżenia, ale nie było najgorzej. Jednak nie jest to efekt, który w pełni mnie zadowolił. 
Tym razem nie czuję się zawiedziona. 
Mimo wszystko, od saszetek wolę tubki. Na dłużej starczają i są wygodniejsze w użyciu :)
Więcej o masce możecie przeczytać tutaj.

Moja ocena: 3/6

Maskę można nabyć między innymi w Rossmannie, Naturze, lub w sklepie producenta, w cenie 3,30 zł za saszetkę. 


Pozdrawiam.




11 komentarzy:

  1. no właśnie, pora najwyższa zadbać o stopy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie przeważnie krem na stopy. Mam jeszcze taki zwyczaj, że cokolwiek mi zostanie z kremów, nie służy do twarzy, ciała czy gdziekolwiek, ląduje na stopach :) Nie wyrzucam i jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też wole tubki niż saszetki, nie miałam nigdy tej maski :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie taka saszetka to pikuś :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię masek do stóp ;/ nie służą mi

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie za bardzo podoba mi się ta maska :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciężko znaleść naprawdę godną polecenia maskę do stóp

    OdpowiedzUsuń
  8. mi wystarczyła na 3 razy, ale szału z nawilżaniem nie ma, a zapach jest bardzo niefajny

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie stosowałam nigdy masek do stóp. Zazwyczaj sięgam bo jakiś bardzo nawilżający czy regenerujący krem czy balsam, nakładam gruubą warstwę. Na to reklamówka, ciepła skarpeta i pod kołderkę - rano - efekt powalający!

    OdpowiedzUsuń
  10. Słabiutko jak na maskę. Moim zdaniem właśnie na wymagających stopach powinna dać odczuwalną poprawę. Osobiście mam wrażenie, że takie maski to po prostu kremy do stóp, tyle że w saszetkach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie słabo się spisała. Nie kusi mnie. Nie używam ogóle masek na stopy, tylko ewentualne kremy. Niestety stopy to coś, co przez zimę zaniedbuję totalnie :(

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Wpadaj częściej! :)