Missha Pure Source Ceel Sheet Mask - bawełniana maska z ekstraktem z masła Shea

Z czym kojarzy Ci się masło Shea? Mi z czymś mega tłustym i nie pachnącym zbyt przyjemnie. 
Miałam masło shea do ciała, byłam z niego bardzo zadowolona, gdyż moje ciało było po nim bardzo dobrze nawilżone. Jako, że było rafinowane, nie pachniało nieprzyjemnie. 
Moja skóra twarzy po kwasach woła o pomstę do nieba: jeszcze się łuszczy i jest bardzo przesuszona. Po ostatnim zabiegu, postanowiłam wypróbować maskę w płacie Missha. Byłam ciekawa jak zareaguje po niej skóra. Czy wróci nawilżenie, ukoi i uspokoi skórę, po tak mocnym zabiegu? Zapraszam do recenzji! :)



Maska zapakowana została w białą saszetkę, na której znajdziemy obrazek: początkowo wydawało mi się, że są to jakieś owoce, jednak później doczytałam, że jest tam ukazane masło Shea. (brawo ja!)
Na tyle saszetki nie doczytamy się niczego, gdyż napisy są po chińsku i angielsku. Jednak jest pokazany obrazek, po którym można się domyślić co robić po kolei. 




Skład: dwoma głównymi składnikami są kwas fitowy i chitozan. Gdybym nie doczytała, to nie wiedziałabym co to jest i do czego służy. Kwas fotowy jest związkiem organicznym, który występuje w roślinach strączkowych, jego zadaniem jest nawilżanie i wygładzanie skóry. Zaś chitozan jest pochodną chityny (polisaharyd glukozy), za zadanie ma łagodzić i ukoić skórę. Jak znalazł po kwasach! :)


Maska wykonana jest z czystej bawełny. Nasączona została ekstraktem z masła Shea. 
Przed nałożeniem należy oczyścić skórę i przetrzeć ją tonikiem. Nakładam maskę i się relaksuje. Jako, że jestem gapią zamiast 15-20 minut, chodziłam z nią chyba z 40. Przecież to niczemu nie wadzi. Składniki aktywne miały czas, żeby wsiąknąć w skórę i trochę ją ukoić. 



Tak wiem, nie wyglądam zbyt korzystnie w tej maseczce i ręczniku na głowie, jednak nie znałam innego sposobu, żeby Wam ją pokazać. Musicie to jakoś przetrawić... :)
Tak jak już pisałam, maskę zastosowałam zaraz po zabiegu z kwasem migdałowym. Wiadomo, że po tym skóra może być lekko podrażniona i mocno przesuszona. 
Miałam niewielki problem, żeby założyć maskę, w taki sposób, żeby idealnie przylegała do każdego fragmentu twarzy. Płat jest trochę zbyt duży, ale dałam sobie radę. Musiałam go poprawiać na brodzie, bo wciąż odstawał i co jakiś czas wygładzałam na innych płaszczyznach. 
Przede wszystkim bałam się, że po nałożeniu maski, skóra zacznie mnie piec, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Serum z ekstraktem z masła Shea powoli sobie wnikało wgłąb skóry i z minuty na minutę czułam jak się uspokaja i łagodzi wszelkie podrażnienia. 
Po zdjęciu maski pozostałości serum wmasowałam w skórę. Już wtedy czułam moc nawilżenia. Tego potrzebowałam po kwasach. Po wszystkim nałożyłam krem. 
Czuję, że zaprzyjaźniłam się z tą maską i chętnie do niej wrócę za rok, kiedy również będę nakładać kwas na skórę. Nic tak nie łagodziło i w tak szybkim czasie nie uspokoiło jej. Nie czułam napięcia i naciągnięcia skóry. Skóra była elastyczna i dogłębnie nawilżona. 
Polecam tą maskę osobom, które borykają się z suchą i wrażliwą skórą twarzy, oraz osobom, które tak jak ja, stosują kwasy. 

Moja ocena: 5/6

Pure Source Ceel Sheet Mask dostępna jest w sklepie Iperfumy, w cenie 7,93 zł. 

A Wy lubicie bawełniane maski, czy stawiacie na klasykę, wybierając kremowe? 

Pozdrawiam! :)





13 komentarzy:

  1. No tosię na nią skusze w przyszłości :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jakoś średnio lubię maski, ale ta jest bardzo obiecująca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno z niej skorzystam po Twojej recenzji. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio zakupiłam kilka masek w płachcie Missha, więc zapowiada się ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam tą maseczkę i bardzo się polubiłyśmy :) Moja skóra też była bardzo dobrze nawilżona po niej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nigdy nie stosowałam maski w płacie, ale musze koniecznie wypróbować ;) Przymierzam się do zakupu tych ze Skin79 ale i ta brzmi interesująco :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardziej od tej maski zainteresowały mnie te kwasy? Co roku robisz sobie taki zabieg?? :)

    I am Journalist

    OdpowiedzUsuń
  8. nie wyglądasz tak źle;d
    ejj też myślałam, że to owoce;) hahaha dla mojej buźki maska była dopasowana :)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie przepadam za maskami w płatach, ale nie są złe ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię takie maseczki w płatach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie stosowałam nigdy masek w płatach ale sądzę że jest to bardzo wygodne ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo lubię takie maski :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajna maska, chętnie ją kiedyś wypróbuję. Tymczasem natchnęłaś mnie, żeby wieczorem poszukać u siebie jakiejś maseczki i zrobić domowe SPA :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Wpadaj częściej! :)