Eveline - wodooporny tusz do rzęs.

Z tuszami do rzęs jest jak z związkiem: najpierw się nienawidzi, później się kocha. Po prostu, kto się czubi, ten się lubi. 
Pierwsze wrażenie po użyciu tego tuszu było takie: nigdy więcej! Drugie: po co ja w ogóle go używam? Dałam mu szansę. Dobrze zrobiłam? 
O tym opowiem Wam w dalszej części wpisu ;) 




Wygląd tuszu jest bardzo przyjemny dla oka: niebiesko błękitne opakowanie, z czarnymi literami. Zauważyłam, że większość kosmetyków wodoodpornych ma albo elementy albo tło w turkusie lub błękicie. 


Po odkręceniu i wyjęciu z opakowania, ukazuje nam się duża szczotka. Jest ona silikonowa i bardzo giętka. I pojawia się pytanie - jak ja mam jej używać? 


Nawet nie ukrywam, że dla mnie to była masakra! Potrafiłam się nią wybrudzić i to tak konkretnie... Po jakimś czasie, po części ją okiełznałam... 


A tak tusz prezentuje się na rzęsach:

Przed nałożeniem: 



Po:


Rzęsy są pogrubione i wydłużone. Tak wiem, że się wykuciałam na dolnej powiece, ale zauważyłam to dopiero później, więc nie patrzcie :D 

Pierwsze i drugie użycie tuszu to była tragedia. Rzęsy miałam posklejane, jak nóżki pajączka. Do tego doszły grudki, które chamsko osadzały się na rzęsach. 
Jak byłam u Gabi na oczyszczaniu, ostrzegałam ją przed tym tuszem. 
Minęło około dwóch tygodni i sięgnęłam po niego. Myślę "ryzyk fizyk". Nie pożałowałam tego. Odszczekałam wszystko!

Rzęsy się rozdzielały, tak jak na to pozwolił tusz, były wydłużone, pogrubione, grudki zniknęły jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Przez chwilę zastanawiałam się czy to ten sam tusz i czy nikt go nie podmienił... :D 
To jest przeciwieństwo jego czarnego brata, o którym pisałam tu. Musiał odleżeć dwa tygodnie, żeby odpowiednio zgęstniał, nie kruszy się, bardzo dobrze trzyma się na rzęsach (czasami mam wrażenie, że aż za dobrze, bo ciężko go zmyć). 
Jeśli chodzi o jego wodooporność, to jest naprawdę dobra: nie zniszczyły go treningi ani nawet prysznic. 
Będzie idealny na lato, na deszcz i na kąpiele nad wodą. 


Wniosek: kup i otwórz tusz, odczekaj dwa tygodnie i ciesz się z pięknie podkreślonych rzęs, odpornych na wodę i pot. 

Moja ocena: 6/6

Póki co to wielką miłością darzyłam tylko wodoodporne eyelinery... Z tego rodzaju tuszami wcześniej w ogóle nie miałam do czynienia. Jednak przekonałam się, że warto czasem zaryzykować. 
A jakie jest Wasze zdanie na temat kosmetyków wodoodpornych? 



20 komentarzy:

  1. Super, że jednak się polubiliście bo efekt jest śliczny :) A o jakim wykucianiu mowa ja tam nic nie widzę ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny efekt na rzęsach, nie miałam tego tuszu nigdy, ale przy najbliższej okazji skusze się na niego;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie jakoś nie przekonuje do końca

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo ;) Super! Ja miałam różową wersję z Eveline i byłam zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też go opisywałam na blogu :) w mojej ocenie jest super. Teraz mam zieloną wersję i jest równie fajna tylko, że łatwiej się ją zmywa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja mam z eveline tusz volume celebrities i uwielbiam go :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie wodoodporne tusze są jednak zbyt ciężkie.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam wersję zieloną, ideał :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Używam go ! i powiem że mimo takiej ceny, jestem z niego mega zadowolona !

    http://kamila-mazur.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie prezentuje się na rzęsach :) Jednak nie przepadam za tuszami Eveline :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie przepadam za tuszami wodoodpornymi, ale efekt całkiem fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Moje oczy łzawią na każdym kroku i niestety rzęsy muszę katować wodoodpornym tuszem. Tym mnie zaciekawiłaś i pewnie go poszukam :) lubię kosmetyki Eveline i mam nadzieję, że się nie zawiodę :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. całkiem fajnie się prezentuje

    OdpowiedzUsuń
  14. Ładny efekt daje na ręszach :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię kosmetyki woodoodporne, z Eveline mam gdzieś w zapasach, ale teraz używam z Oriflame :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Wpadaj częściej! :)