Witam!
Odkąd pamiętam, bardzo lubiłam używać glinki zielonej, głownie w postaci maseczek, ale tych gotowych. Po sierpniowym spotkaniu blogerek w Dębicy, miałam przyjemność, ukręcić sobie maseczkę. Jak mi wyszło? Zapraszam!
Glinkę zieloną, dostałam zapakowaną w przeźroczystej folii. Pierwszy raz, miałam okazję oglądać to cudo w surowej postaci. Dodatkiem do niej, była gliceryna, która umieszczona była w szklanej buteleczce, niewielkich rozmiarów.
Do zestawu, dołączona była ulotka, w której zawarte były informacje, między innymi, jak przyrządzić maseczkę. Producent podał tak wielkie proporcje, że z trzy osoby skorzystałyby. Propozycja producenta:
25g (4 łyżeczki) glinki zielonej,
2,5 g (3/4 łyżeczki) gliceryny roślinnej,
15 g (5 łyżeczek) wody lub hydrolatu.
Ja dodałam wodę przegotowaną. Rozmieszałam i powstała zielona maź, o konsystencji śmietany.
Tak jak wspominałam, maseczki wyszło mi bardzo dużo, dlatego skorzystała także moja szyja i kawałek dekoltu.
Przy maseczkach oczyszczających, przeważnie moja skóra była wysuszona i napięta, co przy kwasach naprawdę nie jest rzeczą pozytywną. Tutaj się miło zaskoczyłam. Gliceryna zrobiła robotę. Po zmyciu, skóra nie tylko była oczyszczona i bardzo gładka, ale także i nawilżona. O przesuszeniu nie było mowy. Jestem bardzo zadowolona z tej maski, chociaż nie radzę słuchać producenta i proporcje podzielić na pół :)
Moja ocena: 6/6
Maseczkę możecie zakupić tutaj. Cena waha się od 7,80 za 100 gram, do 170 za 5 kg.
A Wy glinkę zieloną wolicie w wersji do mieszania, czy w gotowych maseczkach?
Ja mam czerwoną, aktualnie w saszetce, zaraz sobie nałożę :)
OdpowiedzUsuńfajny pomysł :) uwielbiam takie maseczki
OdpowiedzUsuńTez mam chęć taką zrobić! ;) Szczerze te maseczki z glinką są lepsze najlepsze od innych ;) Jak dla mnie działają rewelacyjnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://spelniaj-twoje-marzenia.blogspot.com/
Pozdrawiam ; )
Fiooooooona :D <3
OdpowiedzUsuńJutro ją sobie nałożę:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię glinką zieloną :) Fajnie się miesza takie miksturki :D
OdpowiedzUsuńbardzo lubie takie maseczki:)
OdpowiedzUsuńTaka maseczka mogłaby się u mnie sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńkusi mnie :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam glinkę zieloną : ) najbardziej tą do zrobienia sobie samej, chociaz nie ukrywam, że gotowe są łatwiejsze : p
OdpowiedzUsuńChyba powinnam w końcu przekonać się do glinek :D
OdpowiedzUsuńKochana - koniecznie :D
UsuńBardzo lubię glinki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki, zielona to chyba moja ulubiona;)
OdpowiedzUsuńJa mam coś bardzo podobnego, o ile nie identycznego ;) Muszę ją w końcu przygotować ;)) Skoro tak fajnie działa ;))
OdpowiedzUsuńGlinki kocham i im zawdzięczam stan mojej cery ;) nie używałam jeszcze nigdy gliceryny jako dodatku, muszę koniecznie obadać sprawę ;)
OdpowiedzUsuńKlau *.* Ty masz piękną cerę, muszę z Ciebie wziąć przykład :D
UsuńBardzo lubię zieloną glinkę, a ta była wyjątkowo dobra :).
OdpowiedzUsuńo tak :D
Usuńjeny ja tak bardzo nie lubię tych maz robic i ogarniać i mieszać i w ogóle ;D
OdpowiedzUsuńwedług mnie, właśnie to odmierzanie, mieszanie jest najfajniejsze :D
Usuńlubię zieloną glinkę, ja mam już gotową w formie pasty
OdpowiedzUsuńja zależy od humoru i czasu;d ogólnie lubię glinki i bawienie się nimi, ale czasami nie mam ochoty kombinować nad konsystencją:)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię zieloną glinke
OdpowiedzUsuńNie lubię glinek :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog na pierwszą wykonaną przeze mnie kartkę urodzinową :)
OdpowiedzUsuńteż mam ;) ale średnio lubię nakładanie glinek
OdpowiedzUsuńJa używałam glinki białej, ale niestety strasznie mnie podrażniła :/
OdpowiedzUsuń