Cześć!
Jak mija sobota? Mi powoli i bardzo mozolnie. Wczoraj przeczytałam książkę "Gwiazd naszych wina", dziś na jej podstawie, obejrzałam film. Przygnębiający. Ale dziś nie o tym.
Od jakiegoś czasu, stosowanie masek na włosy, z przykrego obowiązku, zamieniło się w miły zwyczaj. Stosuję je przeważnie raz w tygodniu. Tą z Laboratorium Pilomax, polubiłam szczególnie. Dlaczego? Odpowiedź w dalszej części wpisu.
Maska znajduje się w plastikowym słoiku o pojemności 240 gram. Opakowanie ma dość prosty design. Są na nim zawarte same istotne informację.
Konsystencja jest jakby piankowa, o dość przyjemnym rumiankowym zapachu.
Skład:
Maskę dostałam w takim oto zestawie, w którym znajdowały się także turban i grzebień.
Jak stosowałam maskę?
Pierwszym krokiem jest mycie włosów szamponem, o którym pisałam tutaj. Oczywiście nie wykluczam użycia innego szamponu.
Na wilgotne włosy, nakładam maskę Wax i rozczesuję włosy grzebieniem, o dość szerokim uzębieniu. ;)
Następnie związuję włosy w koczek i nakładam turban. Przednia jego część ma zakluczkę, którą muszę zaczepić o guzik, który jest z tyłu. Wyglądam w nim jakbym miała ręcznik na głowie. Turban ma za zadanie utrzymać ciepło, by włosy mogły "wssysać" wszystkie składniki aktywne, dostarczane przez maseczkę.
Maseczkę trzymam około 10 minut. Czasem dłużej.
Już po zmyciu maseczki, włosy dają się bezproblemowo rozczesać. Są miękkie, lśniące, nawilżone. Po zabiegu koloryzacji były bardzo przesuszone. Maska sprawiła, że się zregenerowały. Oczywiście nie po jednym zabiegu.
Jeśli chodzi o wypadanie włosów, niestety nie zauważyłam żadnej różnicy.
Mimo wszystko, polecam tą maskę wszystkim blondynkom.
Moja ocena: 5/6
Maseczkę możecie dostać w aptece, SuperPharmie lub na stronie producenta tutaj klik klik w cenie 21,50.
Używacie jakiś masek na włosy?
Właśnie się przefarbowałam na blond, więc maska w sam raz dla mnie. Fajnie, że w zestawie był jeszcze grzebień i turban :)
OdpowiedzUsuńmojej siostrze tez pasujee ! :DD
OdpowiedzUsuńJa obecnie używam maski z Balei, taka fioletowa jest świetna ;) a co więcej kosztuje grosze !
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wyeliminowała wypadania włosów... Mam z tym problem straszny..
OdpowiedzUsuńTeż czytałam gwiazd naszych wina. Dobra książka. Smutna, ale dobra.
Chyba muszę dać ostatnią szansę WAXom :)
OdpowiedzUsuńmam tą maskę, ale zdecydowanie wolę bardziej bananową z kalosa:)
OdpowiedzUsuńfajny taki turban :)
OdpowiedzUsuńObecnie stosuję Garnier Fructis Goodbye Damage - niezła, ale szału nie ma :D
OdpowiedzUsuńzazwyczaj Kallosa ale może w końcu wypróbuję pilomax.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze te fajne ekstrakty są na końcu za zapachem i dmdm :(
OdpowiedzUsuńmusze ją wygrzebac z zapasow:)
OdpowiedzUsuńTez polubiłam ich maski : ) tej nie miałam (bo No inny kolor wlosow : p)
OdpowiedzUsuńJak ładnie Ci w takim turbaniku :) Lubię maski Pilomaxu :)
OdpowiedzUsuń....też ich używam, są świetne.
OdpowiedzUsuń