Konferencja Meet Beauty - relacja

Jak to mówią: lepiej późno niż wcale. 
Pierwszy raz się zgłaszałam i od razu się dostałam. Pomijam fakt, że czwarta edycja Meet Beauty była moją pierwszą. Na wcześniejsze edycje nawet się nie zgłaszałam, bo albo moja mama miała inne plany, albo ja byłam za granicą. Ale teraz w końcu się udało! Po przeprowadzce, do Warszawy mam połowę drogi bliżej niż z podkarpacia, dlatego żal było nie skorzystać. 



W piątek, 20 kwietnia, razem z Gabi dojechałyśmy do Warszawy. Wysiadłyśmy koło Pałacu Kultury i co dalej? Metodą prób i błędów dotarłyśmy do tramwaju, później do pokoju, a z pokoju do Hotelu Lord miałyśmy rzut beretem. Ten dzień był dla nas emocjonalnie bardzo ciężki, ale ja dziś nie chce pisać o przeżyciach z tamtego dnia. Skupmy się na sobocie... 

Meet Beauty: dzień 1: sobota

W sobotę rano, wstałyśmy, dość sprawnie się wyszykowałyśmy i dotarłyśmy do Hotelu Lord. Tam odbyła się szybka rejstracja i czekałyśmy na rozpoczęcie. W tym czasie spotkałam dużo dziewczyn, które znałam tylko internetowo. Nawet nie wiecie jakie to fajne uczucie, kiedy na żywo widzisz się z kimś, kogo czytujesz od jakiegoś czasu. A jeszcze jak usłyszysz, że ktoś Cię kojarzy, to już w ogóle motyle w brzuchu i endorfiny na poziomie latania pod sufitem. 

Po oficjalnym rozpoczęciu, razem z Gabi zostałyśmy na wykładzie o instagramie i robieniu ładnych zdjęć. Dowiedziałam się naprawdę dużo przydatnych rzeczy. 



Jako, że w sobotę miałyśmy tylko jedne warsztaty, w czasie panelu o aromaterapii, zrobiłyśmy sobie wycieczkę po stoiskach: przy stoisku Pollena Eva mogłam sobie zbadać stan skóry, przy O2 Skin okazało się, że nakładam zbyt dużą ilość kremu pod oczy. Tyle edukacji w jeden dzień. 
Był też czas na obiad. Jako, że lekko się na niego spóźniłyśmy, musiałyśmy jeść na stojąco. Ile śmiechu przy tym było. 
Na koniec dnia, wzięłyśmy udział w warsztatach NESS. Posłuchałyśmy o bazie Peel off. Za sprawą prowadzących, 45 minut uciekło nawet nie wiedziałam kiedy. Było bardzo zabawnie i miło. 
Dzień zakończyłyśmy wizytą w Łazienkach Królewskich i Maku. 





Meet Beauty: dzień drugi

Ten dzień organizacyjnie był trochę cięższy bo do Hotelu Lord, musiałyśmy iść z walizkami. Nie było łatwo, ale dałyśmy radę. 
Z samego rana wzięłyśmy udział w warsztatach paznokciowych Pierre Rene. Jako, że nie udało nam się dostać na zdobienia czy malowanie hybrydą pod skórki, poszłyśmy na podstawy, z których w zasadzie nic nie wyniosłyśmy. Ale bawiłam się dobrze, co pozostawia dobre wspomnienia :) 
Zaraz po warsztatach, wzięłyśmy udział w naprawdę świetnym wykładzie marki Tołpa, na temat trądziku.





 Pani opowiadała o pielęgnacji z taką pasją, zaangażowaniem, że aż chciało się słuchać. Czas tak szybko uciekł, że nawet nie wiedziałam kiedy. 
No i przyszedł czas na obiad. Nauczone doświadczeniem dnia wcześniejszego, poszłyśmy wcześniej i nawet znalazłyśmy stolik. 
No i ostatni wykład o metamorfozie bloga. Strasznie się na niego cieszyłam, bo wiedziałam, że weźmie w nim udział nasza blogowa koleżanka Sylwia z bloga Czerwonousta. Myślałam, że znajdę tam praktyczne porady o zmianach bloga, jednak było całkiem coś innego. No cóż. I tak musiałyśmy wyjść praktycznie w połowie wykładu, bo czekała nas droga do Pałacu Kultury, a jak wiadomo lepiej być wcześniej niż się spóźnić. 

Zdjęć z niedzieli nie mam, ale może to i dobrze, bo moje samopoczucie było fatalne, prawie jak wygląd... 

Podsumowując: Warszawa w ogóle mnie nie zachwyciła, wręcz przytłoczyła i nie umiałam się tam odnaleźć. Nie chciałabym tam mieszkać. Wolę moje małe, ciche zadupie. Wybieram ciszę i spokój, niż hałas i tramwaje co 3 minuty. A konferencja była naprawdę super. Cieszę się, że mogłam wziąć w niej udział i przekonać się na własnej skórze jak to jest tam być. I mimo, że troszeczkę się rozczarowałam, w ogóle nie żałuję, że pojechałam. Spotkałam wiele wspaniałych osób, dostałam dużą dawkę wiedzy i przytargałam ze sobą troszeczkę prezentów. 
Jedyne czego żałuję to to, że nie wzięłam udziału w warsztatach Natura Siberica. Z tego co dziewczyny opowiadały, były to najlepsze warsztaty ever. 

Mam nadzieję, że uda mi się dostać na następną edycję, jeśli takowa będzie. Wtedy już będę wiedziała mniej więcej czego mam się spodziewać i jak to wygląda "od kuchni". Razem z Gabi mamy też jedno, bardzo ważne postanowienie, ale o tym raczej nie będę mówiła zbyt głośno. Kto ma wiedzieć, ten wie o czym mowa ;) 
W następnym poście, pokażę Wam co ze sobą przywiozłam. 

Pozdrawiam!



7 komentarzy:

  1. na pewno było ciekawie, nigdy nie byłam na warsztatach urodowych i na żadnej beauty konferencji. ta ścianka z róż jest mega,

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak Panel Natura Siberica spokojnie można nazwać warsztatami :) Było bardzo fajnie i jeszcze raz gratulacje dla organizatorów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie takie samo wrażenie! Aś badbar miło było Cię zobaczyć, że tak to ujmę 'u mnie', jednak szkoda, że dosłownie przez krótką chwilę. Mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia i że następnym razem dużo latwoeł Ci bedzie odnaleźć się w stolicy :)

      Usuń
  3. Szczęściara :) fajnie na takim spotkaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę udziału w takim spotkaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Konferencja jak zwykle była bardzo udana, mam nadzieję, że za rok też będę miała okazję w niej uczestniczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żałuję że nie byłam. Następnym razem może uda się pojechać <3

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Wpadaj częściej! :)