Niedzielę traktuję jako dzień odpoczynku, dlatego czasem bywa tak, że nie piszę wcale. Jeśli już to robię, to stawiam na lekki wpis.
Dziś mamy do czynienia z moim małym jubileuszem, ponieważ jest to setny wosk, który mam okazję opisywać. Ale nie wiem czy jest się z czego cieszyć. Ponieważ wosk Lemon Lavender, nie do końca przypadł mi do gustu. Chcecie wiedzieć dlaczego? Klikajcie "czytaj dalej" :)
Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic. Wyczuwalne aromaty: cytryna, lawenda.
Już na sucho nie byłam przekonana do tego wosku, dlatego odleżał swoje. Kiedy przyszła jego kolej na palenie, byłam bardzo ciekawa jak się spiszę.
Po odpaleniu tealight'u, mój nos przeżył prawdziwą traumę. Wosk po prostu śmierdział. Zapach (o ile można to tak nazwać) był tak ciężki i intensywny, że nie dałam rady. Musiałam zgasić świeczkę i przewietrzyć pokój, bo zwyczajnie rozbolała mnie głowa i zrobiło mi się niedobrze.
Lemon Lavender to bardzo ciężki zapach. Połączenie lawendy z cytryną nie było zbyt trafne. Nie dość, że jest mocny, to (nie ukrywajmy) jest zapachem typowym dla toalety.
Moja ocena: 1/6
Niestety z tym woskiem się nie dogadaliśmy i na pewno do niego nie wrócę! A jeśli Wy lubujecie się w takich zapachach, wosk jest dostępny w sklepie Goodies, w cenie 8 zł.
Pozdrawiam.
Nie rozumiem zachwytów nad tym zapachem. Mi też on po prostu śmierdzi i to takim czymś, jak kurtka kogoś kto wchodzi do domu prosto z mrozu :p
OdpowiedzUsuńszkoda, że się nie sprawdził :)
OdpowiedzUsuńszkoda, zenei wypadł fajnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale mimo wszystko woski Yankee Candle wydają się warte!
OdpowiedzUsuńUff dobrze,że go nie kupiłam :)
OdpowiedzUsuńojj tak kibelkiem to słabo jak pahcnie w pokoju :<
OdpowiedzUsuńmam go i tez mi nie podpasował :(
OdpowiedzUsuńJa mam to samo wrażenie, pachnie bardzo toaletowo :(!
OdpowiedzUsuńA ja go bardzo lubię :P
OdpowiedzUsuń