Ambasada Piękna - Attirance - różane masło do ciała

Przeraża mnie fakt, że mamy już jesień. Nie dość, że za oknem szaro, buro i mokro, to jeszcze wieczory są coraz dłuższe. Najmilsze w tym wszystkim jest to, że zaczyna się sezon na palenie wosków i smarowanie ciała gęstymi masłami. U mnie padło na masło Attirance o boskim zapachu róży i naturalnym składzie. Zapraszam do dalszego czytania! :) 


Co mnie w nim urzekło: opakowanie. Już ono kojarzy się z naturalnością. Nie ma w nim nic wyszukanego, co bardzo mi się podoba. Masło zamknięte jest w słoiku, o pojemności 70 gram. Zakręcane piękną, srebrną zakrętką. Niestety po odkręceniu, nie było żadnego zabezpieczenia, ale płaska tafla masła mówiła sama za siebie, że nikt jej nie dotykał. 


Kiedy je odkręciłam, od razu poczułam bardzo przyjemny zapach. Jest to róża, ale nie taka typowa. Nie pachnie różańcem. Coś bardziej delikatnego, wykwintnego. Ja jestem zakochana w tym zapachu. 
Konsystencja masła przypomina mi masło Shea. Pod wpływem ciepła, rozpuszcza się, co ułatwia rozprowadzanie.


Po jego otwarciu, nie mogłam się mu oprzeć... Jeszcze przed zrobieniem zdjęć musiałam się nim posmarować.. Od razu otulił mnie ten zapach. Czułam się mocno zrelaksowana, do tego stopnia, że mogłam latać! :)
Moja skóra też je bardzo polubiła. Jest to mieszanina kilku olejków, między innymi: kokosowy, z pestek winogron, różany eteryczny i masła Shea. 
Mimo, że jest to masło, ma lekką lecz tłustą konsystencję. Zostawia ochronny film, który po czasie się wchłania. 
Ja stosowałam je głównie na wieczór. Jednak ostatnio kiedy szłam na wesele, posmarowałam się nim przed wyjściem. Nie dość, że pięknie pachniałam, to jeszcze skóra była bardzo ładnie rozświetlona i nawilżona. Nie zatłuściłam sukienki, co było dla mnie dość ważne. 
Odżywia skórę i pozostawia ją gładką i miękką. Dla mnie ideał! 

Moja ocena: 6/6 

Masło dostępne jest w sklepie Ambasada Piękna, w cenie 31 zł za 200 gram. Oprócz zapachu różanego, są dostępne jeszcze inne wersje: cytrusowe, pomarańczowe, lawendowe, zapach orzechów brazylijskich, no i masło Shea. A Ty? Na którą wersję się skusisz? 

Całuję! 




12 komentarzy:

  1. Być może, ale nie jestem pewna czy się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja za różą nie przepadam więc musiałabym powąchać przed zakupem czy to na pewno aromat, który nie będzie mnie drażnił

    OdpowiedzUsuń
  3. ja cały rok smaruję sie bogatymi kosmetykami ale z woskami masz rację, to masło na pewno by mnie zachwyciło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masło, konsystencja bardzo ok :) jednak jestem antyfanem zapachu różanego

    OdpowiedzUsuń
  5. "nie pachnie różańcem" :D
    Uwielbiam różane zapachy w kosmetykach, więc chętnie bym przygarnęła takie masełko :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne te masełko ;) U mnie ostatnio różane kosmetyki wprowadzają się do łazienki ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mnie zaciekawił ten produkt.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, czy ten zapach spodobałby mi się tak, jak Tobie, ale brzmi bardzo zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz spotykam się z tym masełkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja na różane masełko bym się nie skusiła, ale każdą inną wersję chętnie przygarnęłabym :D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Wpadaj częściej! :)