Cześć!
Od pewnego czasu zakochałam się w glinkach. Stosuję je bardzo namiętnie. Gdy w moje łapki wpadła glinka zielona z Mokosha ucieszyłam się bardzo, bo cera będzie czysta i gładka. Czy glinka spełniła moje oczekiwania?
Plastikowy i elegancki słoik, mieszczący w sobie 200 gram glinki starczy mi na wieki. Zastanawiam się skąd wzięły się te przebarwienia na etykiecie...
Kilka informacji o glince:
Glinka ma konsystencję drobno zmielonego proszku, który nie ma zapachu.
Trzeba z nim uważać, bo łatwo rozsypać.
1 łyżeczkę glinki, pomieszałam z dwiema kroplami olejku arganowego i łyżeczką wody. Wyszło mi trochę mało i szybko mi zastygała. Najlepiej dać około półtorej łyżeczki i troszkę wody i dwie krople olejku. Z resztą z maseczkami można eksperymentować, gdyż jest duży wybór: hydrolaty, gliceryna, wyciągi, olejki np. kokosowy lub z pestek truskawki - wedle uznania. Można poeksperymentować i wyczuć co cera lubi.
Tak glinka prezentuje się na twarzy. Wyglądam jak zaginiona księżniczka Fiona...
Nie raz z czystego lenistwa mieszałam glinkę tylko z wodą. Niestety lekko wysuszyła mi skórę. Wywnioskowałam, że zawsze muszę dodać choć kroplę jakiegoś olejku lub gliceryny.
Jak na zieloną glinkę przystało, oczyszczanie jest genialne! Po zabiegu oczyszczania, który wykonała mi Gabi, użyła tej maski, do ściągania i zamykania porów. Sprawdziła się genialnie.
Ja używałam jej kilka razy i powiem Wam, że genialnie się sprawdza u mnie w strefie T, gdzie skóra nadmiernie się przetłuszcza, a co za tym idzie jest zanieczyszczona.
Po zmyciu zbawiennej maseczki, pory są czyste, a skóra jest matowa - fakt faktem, na jakiś czas. Przy regularnym stosowaniu, można się pozbyć wyprysków i doprowadzić cerę do normalności.
Glinkę zieloną polecam osobom z cerą mieszaną, tłustą i tradzikową.
Moja ocena: 6/6
Glinkę możecie nabyć na stronie mokosh.pl, w cenie 22,90 za 200 ml. Moim zdaniem to dobra cena. Przeliczcie sobie ile kosztują, takie saszetkowe maseczki... A tu wiecie co dodajecie i macie 100% pewności, że jest to naturalne ;)
Zakochałam się w kręceniu maseczek! I chyba już nie przestane. Oczywiście czasem zdradzę naturalne maski z saszetkowymi, ale teraz to rzadka rzadkość :)
Miłego dnia! :*
Nie ma to jak glinki zielone, chociaż chyba wolę zieloną ;)
OdpowiedzUsuńMuszę zacząć przygodę z glinką! :)
OdpowiedzUsuńglinki uwielbiam, dobrze robią mojej skórze :)
OdpowiedzUsuńlubie glinki:)
OdpowiedzUsuńMam z tej serii białą glinkę i jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTeż stosuję zieloną glinkę na twarz;)
OdpowiedzUsuńO, ja właśnie planuję napisać recenzję tej glinki :) Uwielbiam ją :)
OdpowiedzUsuńU mnie glinki powodowały wysyp niedoskonałości, więc trzymam się od nich z dala ;)
OdpowiedzUsuńmnie jakoś te glinki nie przekonują, sama nie wiem, moja skóra po nich jest dziwna, poza tym nie znoszę ich zmywać
OdpowiedzUsuńteż raz z lenistwa nie dałam olejku i później tego trochę żałowałam :D fajne są bardzo te glinki Mokosh :)
OdpowiedzUsuńMuszę przetestować :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę glinkę :).
OdpowiedzUsuńJa mam białą glinkę i też ją uwielbiam :)) Nie długo właśnie muszę dodać recenzję na bloga :)
OdpowiedzUsuńja też lubię maseczki z glinki :)
OdpowiedzUsuńMoje Love <3 :D
OdpowiedzUsuń