Poświąteczny relaks ;)))

Jak to się mówi - święta, święta i po świętach. Jak zwykle długo i intensywnie się do nich przygotowujemy, a zlecą jak z bicza strzelił. Tak to szybko minęło, że aż szkoda. Ale cóż, życie. 

No to zaczynamy :) 

Po półtora miesięcznej przerwie od diety i ćwiczeń od dziś zaczynam wszystko od nowa. Ustawiłam sobie w telefonie godziny posiłków i będę starała się tego dotrzymywać. Plus (ostatnio zaniechane) ćwiczenia... Treningi Ewy Chodakowskiej, Mel B, Tiffany Rothe. :) 

Na dobre i miłe rozpoczęcie tygodnia zrobiłam sobie mały relaksik ;) 
Peeling, dwie maseczki, malowanie paznokci... I troszkę się zawiodłam, ale o tym później. 

Na początek peeling. Z racji, że mam cerę mieszaną bez większych zmian trądzikowych pozwoliłam sobie na użycie peelingu do ciała.

Nigdy mi nie zaszkodził, więc oprócz na ciało stosuję go także na twarz :) Po nim skóra jest gładziutka i nieco zarumieniona, co spowoduje lepsze wchłanianie składników aktywnych w głąb skóry :) co z kolei powoduje jeszcze lepsze efekty po maseczkach ;))) 

Następnie maseczka z Soraya - Care&control - maseczka oczyszczająco - rozgrzewająca

Co o niej mówi producent: 
Dzięki unikalnej formule maseczka bardzo dokładnie oczyszcza pory i przygotowuje skórę do przyjęcia cennych składników. Receptura produktu wzbogacona została o kwasy owocowe, minerały morskie i wyciąg z zielonej herbaty, które silnie nawilżają, regulują wydzielanie sebum i poprawiają koloryt cery. Maseczka wykazuje bardzo wysoką skuteczność działania, potwierdzoną badaniami dermatologicznymi i aplikacyjnymi: 
- oczyszcza pory skóry, 
- usuwa z powierzchni skóry wszelkie zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka, 
- reguluje wydzielanie sebum, 
- głęboko nawilża, 
- wygładza nierówności, 
- wyrównuje koloryt, rozjaśnia cerę i dodaje jej blasku.

Jest moim faworytem. Faktycznie - oczyszcza pory, może nie bardzo dokładnie, ale jednak. Mam cerę mieszaną i w strefie T skóra się nie błyszczy, jest matowa, a na policzkach jest ładnie nawilżona. Zaskórniki z nosa na chwilę stają się jasne ;) Po nałożeniu maseczki skóra przez chwile może piec, ale to dlatego, że się oczyszcza. Ma jasno zielony kolor i konsystencję kremu. Na skórze wygląda tak:


Polecam ją osobom z cerą mieszaną jak i z cerą tłusta ze zmianami trądzikowymi. :) Jedynym minusem dla mnie jest to, że nie czuć efektu rozgrzewania. Na cenę też nie można narzekać, nie wydajemy majątku a efekty są spektakularne. Używam ją od około roku. 

A tu teraz mały zonk. Rival de Loop - maseczka truskawka & wanilia, maseczka na dobre samopoczucie, odżywcza. 



Co o niej mówi producent:
DZIAŁANIE I PIELĘGNACJA - Maseczka Rival de Loop na dobre samopoczucie z ekstraktem z truskawki działa odżywczo na skórę i dodaje jej blasku. Masło shea, olej migdałowy i olej z nasion kukurydzy dostarczają jej pielęgnacji, która czyni skórę miękką i sprężystąi chroni ją przed wysuszeniem. Naturalne czynniki zatrzymujące wodę w skórze wspomagają funkcje bariery skórnej. Zawarty w maseczce pantenol koi i wspomaga proces zdrowienia. Ekstrakt z wanilii rozpieszcza zmysły dzięki dobroczynnemu harmonizującemu zapachowi. 

Po otwarciu ukazała się mi lekko różowa maź. Konsystencja kremu, która na skórze wygląda mniej więcej tak:


Spodziewałam się pięknego, mocnego zapachu, a tu to może pachnie, ale tak delikatnie. Moje zmysły nie zostały rozpieszczone :( 
Nałożyłam to cudeńko grubszą warstwą na twarz, zostawiłam na 15-20 minut... Chciałam to wmasować... I tu następny zonk. Wmasowuję i co? Tam gdzie była  grubsza warstwa maska zaschła i zrobiły się grudki - następny minus! 
Spróbowałam chusteczką, zrobiły się wałeczki. I o. 
Co mogę pochwalić - skóra faktycznie jest odżywiona, nawilżona, natłuszczona, miękka. 
Na opakowaniu tego nie uwzględniono, ale maseczka doskonale nadaje się do cery suchej - natłuszczenie i nawilżenie. Odradzam osobom z cerą tłustą używania tej maseczki, gdyż może ona powodować zatkanie się porów, zaś osobom z cerą mieszaną używać jej tylko i wyłącznie na policzki.

Na zwieńczenie relaksu paznokcie pokryłam dwoma lakierami firmy Miss Sporty. Pierwszy lakier to seria Clubbing colours nr 302 (pisałam o nim kiedyś kliku klik ;) ), zaś drugi lakier to seria lasting colour up to 7 days numer 150.

















Jeden palec na czerwono, drugi na różowo i tak dalej ;) 



Przepraszam za jakość zdjęcia, ale robione dość starym telefonem... ;) 

Chciałam się też pochwalić, że dziś odwiedził mnie pan listonosz i przyniósł mi paczuszkę w której oprócz peelingu cukrowego znalazłam maseczkę kolagenową ;) 

Nawet nie wiecie jak się cieszę! :) 


A Wy jak spędzacie dzisiejszy dosyć słoneczny dzień? Zaczynacie dziś poświąteczne odchudzanie? ;) 
Buziole... :* :* :* :*


Wasza Aś. :) 

4 komentarze:

  1. peeling cukrowy bardzo fajna rzecz - ja osobiście przepadam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to! :D
      Ten jeszcze bardzo ładnie pachnie, zakochać się w nim można <3

      Usuń
  2. Nie za bardzo przepadam za tymi lakierkami z Miss Sporty, miałam ich już kilka i wszystkie tak gęstnieją co mi sie nie podoba!
    Peeling wygląda fajnie ;D

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz.
Wpadaj częściej! :)